IMIĘ KONIA: Erasin' Capital
JEŹDZIEC: Lou
RODZAJ TRENINGU: skoki
MIEJSCE: kryta hala
DATA: 23.11.14r.
WYSTĄPILI: Ruska, Harry
Loise miała dziś pierwszy raz wsiąść
na Erasina. Ogier wymaga doświadczonego jeźdźca i byłam pewna, że
dziewczyna sobie poradzi. Wieczorem zabrałyśmy sprzęt z siodlarni
i udałyśmy się do boksu Capiego. Był cały w piachu, ale
poradziłyśmy sobie z tym dość szybko, wyprowadziwszy konia na
korytarz. Rzucał Lou spojrzenia świadczące o tym, że nie jest
zadowolony z towarzystwa kogoś nowego. Nie znali się zbyt dobrze.
- Będziesz musiała uważać –
powiedziałam, zakładając przednio ochraniacz. - Potrafi człowieka
wyprowadzić z równowagi...
- Jasne, ale ja też sporo potrafię.
- Uśmiechnęła się i poklepała ogiera po łopatce, po czym
założyła granatowy czaprak.
Koń cicho zarżał w kierunku drzwi,
więc odruchowo odwróciłyśmy się i zobaczyłyśmy
Harry'ego.
- Szykujecie mi wierzchowca? -
zagadał podchodząc. Pogłaskał Erasina po pyszczku i podarował
mu cukierka.
- Lou wsiada.
- A to niespodzianka. - Cicho
gwizdnął. - Poradzisz sobie?
- Będzie dobrze – odparła
łagodnie, dopinając popręg.
- No to powodzenia. Jak dotąd
jeździłem na nim tylko ja.
- Oj idź już sobie, stresujesz
dziewczynę tylko – mruknęłam i odgoniłam go ręką. Chichocząc poszedł na piętro.
- Ten koń jest naprawdę fajny i
kontaktowy – powiedziałam po chwili, ale dziewczyna nie wydawała
się jakoś przejęta.
Kiedy był gotowy wyszłyśmy na
zewnątrz. Pomogłam jej wsiąść i razem ruszyliśmy w stronę
hali. Rozsunęłam drzwi, a potem ja zemknęłam. Lou od razu dała
znać, że nie ma z nią żartów. Erasin nie był przekonany i
próbował wyrywać jej wodze już w stępie. Podczas
pierwszego okrążenia ciągle próbowali dojść do
porozumienia.
Doszłam do wniosku, że robi się
ciemno, więc zapaliłam światła. Ogier przystanął zaskoczony,
ale szybko otrząsnął się i ruszyła dalej żwawym marszem. Lou
trzymała go krótko i jasno sygnalizowała, czego oczekuje.
Miałam wrażenie, że koń pomału się do niej przekonuje, ale z
Erasinem niczego nie można być pewnym.
Robili dużo wolt i serpentyn oraz
slalomów wokół przeszkód porozsypywanych mniej
więcej na ¾ hali. Co jakiś czas nasz piękny rumak stawał,
albo zaczynał się cofać, albo odchodził od ściany, albo wręcz
przeciwnie – próbował otrzeć o nią amazonkę. Myślałam,
że taki stan utrzyma się dość długo, ale ku mojemu zaskoczeniu
Louise już po kilku okrążeniach złapała z nim kontakt. Erasin
przestał się buntować i zaczął fajnie pracować.
Rozstawiłam cavaletti, więc kiedy po
raz pierwszy zakłusowali (przejście było bardzo płyyne, a sam
chód bardzo energiczny. Lou musiała go mocno trzymać, bo
parł do przodu jak lokomotywa) mieli już możliwości do porobienia
ćwiczeń z drążkami.
Koń mocno wyciągał się do przodu
tak, jakby chciał złapać swój cień. Amazonka miała nad
nim względnie dobrą kontrolę i potrafiła przewidzieć jego
kolejny ruch. Serwowana mu całe mnóstwo ćwiczeń na
uelastycznienie, z czego ogier nie był do końca zadowolony i co
jakiś czas to okazywał. Ogólnie jednak był całkiem
grzeczny.
Najechali na cavaletti. Koń wysoko
podnosił nogi i wyciągał szyję, przejeżdżając bez żadnego
puknięcia. Z drugiego najazdu tak samo.
Lou porobiła z nim jeszcze zatrzymania
w kłusie, trochę ciasnych wolt, dwa razy przejechali cavaletti
których ustawienie trochę zmieniłam i zajęła się zmianami
tempa. Koń sprężyście truchtał po pierwszym śladzie na krótkich
ścianach, a mocno wyciągał się na długich.
W końcu przyszła pora na galop. Lou
długo pracowała z nim w kłusie, ustawiając go sobie na pomoce, by
w wyższym chodzie zachowywał się bez zarzutu. Pierwsze
zagalopowanie wyglądało świetnie. Erasin wykonał płynne
przejście i biegł zupełnie bez pośpiechu. Amazonka docisnęła
łydki i nieco oddała wodze, a koń chętnie skorzystał z okazji i
przyspieszył. Po całym okrążeniu radosnego galopiku dziewczyna
zebrała wodze i skróciła chód. Zajęła się pracą
na woltach, by uzyskać idealne wygięcie w obie strony. Porobili
jeszcze trochę ćwiczeń łącznie z lotnymi zmianami. Parkur był
już przygotowany, więc mogłam ich w spokoju obserwować. Byłam
całkiem zadowolona z efektów pracy tej dwójki.
- No dobra, skaczemy – powiedziała
Lou, a ja skinęłam głową.
Po chwili rozluźniającego kłusa
zagalopowali i energicznie najechali na stacjonatę.
Wysokość żadnej z przeszkód
nie przekraczała 110 cm.
Koń wybił się trochę za słabo, ale
i tak poradził sobie dobrze. Ma świetną technikę i można go
oglądać godzinami. Nie rozpędzając się zanadto ruszyli na
oksera. Ty razem Louise przypilnowała go i zadziałała łydkami, by
silniej odbił się od ziemi. Posłuchał i skoczył bez błędnie.
Nie ścinali zakrętów i uważali
na to, by ich przejazd był dokładny. Wcale się nie spieszyli, ale
mimo to czasowo wychodziło całkiem nieźle.
Erasin ładnie wchodził na łuki i
odpowiednio się wyginał, cały czas utrzymywał kontakt z amazonką
i słuchał się jej. Buł uważny i skoncentrowany. Co prawda co
jakiś czas nagle wyrywał do przodu, za bardzo ekscytując się
kolejną przeszkodą, ale był do ogarnięcia.
Louise przypilnowała by wyjechał
narożnik i skierowała go prosto na szereg złożony z trzech
stacjonat. Koń przyspieszył tuż przed pierwszą z nich i w
mgnieniu oka przeleciał nad dragami, po dwóch foulach zrobił
to samo i po kolejnych dwóch także. Belka przy ostatnim
elemencie szeregu zadrżała, gdy ogier stuknął w nią kopytem, a
po sekundzie zleciała na ziemie z głuchym brzdękiem, który
zdekoncentrował skoczka.
Podeszłam i poprawiłam konstrukcję,
podczas gdy oni starali się ogarnąć przed doublebarre'em. Wyszło
trochę dziwnie i koń nie wypadł najlepiej, ale nic nie spadło,
więc z czystym sumieniem pognali dalej. Kolejne przeszkody poszły
bezproblemowo.
- Podwyższę o 20 centymetrów,
ok? - zapytałam, gdy zwolnili do kłusa.
- Mhm, dobra. Odsapniemy chwilkę.
Lou poklepała ogiera po szyi, a ja
zajęłam się belkami. Wszędzie podniosłam je o 20 lub 25 cm.
Erasin chwilę pokłusował na luźnej
wodzy, potem został minimalnie zebrany i chwilkę popracował na
woltach. Następnie zagalopował i wykonał wielką ósemkę na
całą halę z lotną zmianą nogi na środku. Byli gotowi do
drugiego i już ostatniego przejazdu.
Zatrzymali się, a potem ruszyli
galopem i zwinnie przeskoczyli przez oksera. Amazonka rozglądała
się już na kolejną przeszkodą, którą tym razem był
wysoki murek zbudowany ze specjalnych pudełek. Erasin nie przepadał
za nim, ale dzięki silnemu impulsowi i jasnym sygnałom udało mu
się pokonać mur bez szwanku. Był jeszcze bardziej skupiony, bo
wyższe przeszkody wymagały od niego większego zaangażowania. Lou
wiedziała co robić i wspierała konia swoją pozytywną energią.
Pomagała mu jak tylko mogła.
Koń silnie wybił się przez pierwsza
stacjonatą w szeregu, a ja bacznie obserwowałam jego poczynania.
Druga poszła tak samo dobrze. No i trzecia też bez zrzutki.
Uśmiechnęłam się, wiedząc, że jest w dobrej formie. Trochę
przyspieszył, ale wciąż był dokładny i uważał na to, co robi.
Szedł płynnie i energicznie, a jego technika skoku jak zwykle
cieszyła oko.
- Jeszcze trzy, Cap – powiedziała
Louise. Usłyszałam ją, bo mijali mnie w drodze do tripplebarre'a.
Capital świetnie zgrał się z amazonką i słuchał, co miała mu
do zakomunikowania. Zgodnie pokonali tą i jeszcze dwie inne
przeszkody.
- Dobra robota! - krzyknęłam w ich
kierunku.
- Następnym razem popracujemy nad
szybkością. - Lou poklepała ogiera po szyi.
Chwilę pokłusowali by się rozluźnić.
Erasin miał dość luźne wodze, więc swobodnie opuścić głowę
ku ziemi i niespiesznie truchtał po całości hali. Po jakimś
czasie zwolnili do stępa i w tym chodzie poruszali się przez kilka
minut. Później dziewczyna zsiadła, odpięłyśmy Capitalowi
popręg i odprowadziłyśmy go do stajni, gdzie już całkiem
zdjęłyśmy sprzęt. Konio dostał kilka smakołyków.
Odniosłyśmy wszystko do siodlarni, a kiedy myłam wędzidło do
pomieszczenia wszedł Harry.
- Widziałem was z tarasu, nieźle
szło – powiedział, siląc się na przyjacielski uśmiech.
- Co, zazdrosny? - zapytałam ze
śmiechem. - Nie tylko ciebie słucha nasz skoczek.
Wytknął język i sobie poszedł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz