niedziela, 23 listopada 2014

Trening skokowy

IMIĘ KONIA: Erasin' Capital
JEŹDZIEC: Lou
RODZAJ TRENINGU: skoki
MIEJSCE: kryta hala
DATA: 23.11.14r.
WYSTĄPILI: Ruska, Harry

Loise miała dziś pierwszy raz wsiąść na Erasina. Ogier wymaga doświadczonego jeźdźca i byłam pewna, że dziewczyna sobie poradzi. Wieczorem zabrałyśmy sprzęt z siodlarni i udałyśmy się do boksu Capiego. Był cały w piachu, ale poradziłyśmy sobie z tym dość szybko, wyprowadziwszy konia na korytarz. Rzucał Lou spojrzenia świadczące o tym, że nie jest zadowolony z towarzystwa kogoś nowego. Nie znali się zbyt dobrze.
- Będziesz musiała uważać – powiedziałam, zakładając przednio ochraniacz. - Potrafi człowieka wyprowadzić z równowagi...
- Jasne, ale ja też sporo potrafię. - Uśmiechnęła się i poklepała ogiera po łopatce, po czym założyła granatowy czaprak.
Koń cicho zarżał w kierunku drzwi, więc odruchowo odwróciłyśmy się i zobaczyłyśmy Harry'ego.
- Szykujecie mi wierzchowca? - zagadał podchodząc. Pogłaskał Erasina po pyszczku i podarował mu cukierka.
- Lou wsiada.
- A to niespodzianka. - Cicho gwizdnął. - Poradzisz sobie?
- Będzie dobrze – odparła łagodnie, dopinając popręg.
- No to powodzenia. Jak dotąd jeździłem na nim tylko ja.
- Oj idź już sobie, stresujesz dziewczynę tylko – mruknęłam i odgoniłam go ręką. Chichocząc poszedł na piętro.
- Ten koń jest naprawdę fajny i kontaktowy – powiedziałam po chwili, ale dziewczyna nie wydawała się jakoś przejęta.
Kiedy był gotowy wyszłyśmy na zewnątrz. Pomogłam jej wsiąść i razem ruszyliśmy w stronę hali. Rozsunęłam drzwi, a potem ja zemknęłam. Lou od razu dała znać, że nie ma z nią żartów. Erasin nie był przekonany i próbował wyrywać jej wodze już w stępie. Podczas pierwszego okrążenia ciągle próbowali dojść do porozumienia.
Doszłam do wniosku, że robi się ciemno, więc zapaliłam światła. Ogier przystanął zaskoczony, ale szybko otrząsnął się i ruszyła dalej żwawym marszem. Lou trzymała go krótko i jasno sygnalizowała, czego oczekuje. Miałam wrażenie, że koń pomału się do niej przekonuje, ale z Erasinem niczego nie można być pewnym.
Robili dużo wolt i serpentyn oraz slalomów wokół przeszkód porozsypywanych mniej więcej na ¾ hali. Co jakiś czas nasz piękny rumak stawał, albo zaczynał się cofać, albo odchodził od ściany, albo wręcz przeciwnie – próbował otrzeć o nią amazonkę. Myślałam, że taki stan utrzyma się dość długo, ale ku mojemu zaskoczeniu Louise już po kilku okrążeniach złapała z nim kontakt. Erasin przestał się buntować i zaczął fajnie pracować.
Rozstawiłam cavaletti, więc kiedy po raz pierwszy zakłusowali (przejście było bardzo płyyne, a sam chód bardzo energiczny. Lou musiała go mocno trzymać, bo parł do przodu jak lokomotywa) mieli już możliwości do porobienia ćwiczeń z drążkami.
Koń mocno wyciągał się do przodu tak, jakby chciał złapać swój cień. Amazonka miała nad nim względnie dobrą kontrolę i potrafiła przewidzieć jego kolejny ruch. Serwowana mu całe mnóstwo ćwiczeń na uelastycznienie, z czego ogier nie był do końca zadowolony i co jakiś czas to okazywał. Ogólnie jednak był całkiem grzeczny.
Najechali na cavaletti. Koń wysoko podnosił nogi i wyciągał szyję, przejeżdżając bez żadnego puknięcia. Z drugiego najazdu tak samo.
Lou porobiła z nim jeszcze zatrzymania w kłusie, trochę ciasnych wolt, dwa razy przejechali cavaletti których ustawienie trochę zmieniłam i zajęła się zmianami tempa. Koń sprężyście truchtał po pierwszym śladzie na krótkich ścianach, a mocno wyciągał się na długich.
W końcu przyszła pora na galop. Lou długo pracowała z nim w kłusie, ustawiając go sobie na pomoce, by w wyższym chodzie zachowywał się bez zarzutu. Pierwsze zagalopowanie wyglądało świetnie. Erasin wykonał płynne przejście i biegł zupełnie bez pośpiechu. Amazonka docisnęła łydki i nieco oddała wodze, a koń chętnie skorzystał z okazji i przyspieszył. Po całym okrążeniu radosnego galopiku dziewczyna zebrała wodze i skróciła chód. Zajęła się pracą na woltach, by uzyskać idealne wygięcie w obie strony. Porobili jeszcze trochę ćwiczeń łącznie z lotnymi zmianami. Parkur był już przygotowany, więc mogłam ich w spokoju obserwować. Byłam całkiem zadowolona z efektów pracy tej dwójki.
- No dobra, skaczemy – powiedziała Lou, a ja skinęłam głową.
Po chwili rozluźniającego kłusa zagalopowali i energicznie najechali na stacjonatę.
Wysokość żadnej z przeszkód nie przekraczała 110 cm.
Koń wybił się trochę za słabo, ale i tak poradził sobie dobrze. Ma świetną technikę i można go oglądać godzinami. Nie rozpędzając się zanadto ruszyli na oksera. Ty razem Louise przypilnowała go i zadziałała łydkami, by silniej odbił się od ziemi. Posłuchał i skoczył bez błędnie.
Nie ścinali zakrętów i uważali na to, by ich przejazd był dokładny. Wcale się nie spieszyli, ale mimo to czasowo wychodziło całkiem nieźle.
Erasin ładnie wchodził na łuki i odpowiednio się wyginał, cały czas utrzymywał kontakt z amazonką i słuchał się jej. Buł uważny i skoncentrowany. Co prawda co jakiś czas nagle wyrywał do przodu, za bardzo ekscytując się kolejną przeszkodą, ale był do ogarnięcia.
Louise przypilnowała by wyjechał narożnik i skierowała go prosto na szereg złożony z trzech stacjonat. Koń przyspieszył tuż przed pierwszą z nich i w mgnieniu oka przeleciał nad dragami, po dwóch foulach zrobił to samo i po kolejnych dwóch także. Belka przy ostatnim elemencie szeregu zadrżała, gdy ogier stuknął w nią kopytem, a po sekundzie zleciała na ziemie z głuchym brzdękiem, który zdekoncentrował skoczka.
Podeszłam i poprawiłam konstrukcję, podczas gdy oni starali się ogarnąć przed doublebarre'em. Wyszło trochę dziwnie i koń nie wypadł najlepiej, ale nic nie spadło, więc z czystym sumieniem pognali dalej. Kolejne przeszkody poszły bezproblemowo.
- Podwyższę o 20 centymetrów, ok? - zapytałam, gdy zwolnili do kłusa.
- Mhm, dobra. Odsapniemy chwilkę.
Lou poklepała ogiera po szyi, a ja zajęłam się belkami. Wszędzie podniosłam je o 20 lub 25 cm.
Erasin chwilę pokłusował na luźnej wodzy, potem został minimalnie zebrany i chwilkę popracował na woltach. Następnie zagalopował i wykonał wielką ósemkę na całą halę z lotną zmianą nogi na środku. Byli gotowi do drugiego i już ostatniego przejazdu.
Zatrzymali się, a potem ruszyli galopem i zwinnie przeskoczyli przez oksera. Amazonka rozglądała się już na kolejną przeszkodą, którą tym razem był wysoki murek zbudowany ze specjalnych pudełek. Erasin nie przepadał za nim, ale dzięki silnemu impulsowi i jasnym sygnałom udało mu się pokonać mur bez szwanku. Był jeszcze bardziej skupiony, bo wyższe przeszkody wymagały od niego większego zaangażowania. Lou wiedziała co robić i wspierała konia swoją pozytywną energią. Pomagała mu jak tylko mogła.
Koń silnie wybił się przez pierwsza stacjonatą w szeregu, a ja bacznie obserwowałam jego poczynania. Druga poszła tak samo dobrze. No i trzecia też bez zrzutki. Uśmiechnęłam się, wiedząc, że jest w dobrej formie. Trochę przyspieszył, ale wciąż był dokładny i uważał na to, co robi. Szedł płynnie i energicznie, a jego technika skoku jak zwykle cieszyła oko.
- Jeszcze trzy, Cap – powiedziała Louise. Usłyszałam ją, bo mijali mnie w drodze do tripplebarre'a. Capital świetnie zgrał się z amazonką i słuchał, co miała mu do zakomunikowania. Zgodnie pokonali tą i jeszcze dwie inne przeszkody.
- Dobra robota! - krzyknęłam w ich kierunku.
- Następnym razem popracujemy nad szybkością. - Lou poklepała ogiera po szyi.
Chwilę pokłusowali by się rozluźnić. Erasin miał dość luźne wodze, więc swobodnie opuścić głowę ku ziemi i niespiesznie truchtał po całości hali. Po jakimś czasie zwolnili do stępa i w tym chodzie poruszali się przez kilka minut. Później dziewczyna zsiadła, odpięłyśmy Capitalowi popręg i odprowadziłyśmy go do stajni, gdzie już całkiem zdjęłyśmy sprzęt. Konio dostał kilka smakołyków. Odniosłyśmy wszystko do siodlarni, a kiedy myłam wędzidło do pomieszczenia wszedł Harry.
- Widziałem was z tarasu, nieźle szło – powiedział, siląc się na przyjacielski uśmiech.
- Co, zazdrosny? - zapytałam ze śmiechem. - Nie tylko ciebie słucha nasz skoczek.

Wytknął język i sobie poszedł.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz